2014-07-08

Mentalna feminizacja społeczeństwa

Kobiety i mężczyźni są inni.

- A to żeś zrobił odkrycie - może ktoś powiedzieć. Ale w istocie rzeczy ta dość podstawowa prawda zdaje się być w "opinii publicznej" coraz bardziej niewygodna i nie pasująca do socjotechnicznych planów, które realizowane są z zauważalną (przerażającą) skutecznością już od długiego czasu.

Dlaczego umieściłem na początku tekstu tak proste i oczywiste stwierdzenie? Dlatego, że będzie ono podstawą do wysuwania przeze mnie kolejnych twierdzeń, które jak sądzę, są logiczne i prawdziwe.

Zanim jednak przystąpię do rozwijania głównej myśli, chciałbym wspomnieć o pewnej zasadzie, jaką kieruję się przy stawianiu hipotez dotyczących społeczeństwa. Zwłaszcza gdy robię to na podstawie własnej obserwacji, nie posiadając dostępu do precyzyjnych danych statystycznych. Mówię tu o rozkładzie Pareto. W skrócie, dla wszystkich tych, których ominęła niewątpliwa przyjemność studiowania analizy statystycznej, teorii gier lub teorii prawdopodobieństwa: rozkład Pareto (w ogromnym uproszczeniu) mówi o tym, że w naturze często zachodzi podział częstotliwości występowania cech w podziale na podzbiory 80% i 20%. Zainteresowanych odsyłam do źródeł. Wspominam o rozkładzie Pareto z bardzo ważnej przyczyny - nigdy nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Mówiąc dokładniej, tekst, który napiszę w dalszej części może przeczytać jakaś kobieta lub mężczyzna i powiedzieć: "bzdura, kompletnie się mnie nie dotyczy!" - i właśnie o tym mówię. Zakładam mianowicie, że gdyby wykonać badanie populacyjne kobiet, to 80% z nich posiadałoby niewiele cech męskich, a pozostałe 20% kobiet mogłoby posiadać wiele cech charakteryzujących płeć przeciwną - i na odwrót, podobnie byłoby wśród mężczyzn z cechami kobiecymi. Dlatego z góry zakładam i uprzedzam, że piszę o większości, a nie o wszystkich, gdyż dostrzegam i akceptuję naturalną różnorodność i odchylenia od normy (w wielu z resztą dziedzinach).

Tymczasem wracając do głównego wątku.

Mózg kobiety i mężczyzny różni się od siebie w sposób istotny.
Nie będę przytaczał całych wyników badań, odsyłam do źródeł (H. Landsell, A. Moir, D. Jassel).
Bardzo mocno streszczając wyniki badań sprawa wygląda następująco:
  • mózg kobiety jest lepiej przystosowany do umiejętności językowych (czytanie, pisanie, rozmowa, nauka języków), postrzegania i łączenia większej ilości informacji niewerbalnych, zorientowania na ludzi, relacje i kwestie społeczne;
  • mózg mężczyzny jest lepiej przystosowany do orientacji i wizualizacji przestrzennej, umiejętności skupiania się na konkretnym celu, zorientowanie na przedmioty, umiejętności logicznego wnioskowania i konstruowania teorii.
Czy to oznacza, że jedno jest lepsze lub gorsze od drugiego? Tak i nie.
W ogólnym kontekście nie oznacza to, że kobieta lub mężczyzna są od siebie "lepsi". Ogólne umiejętności z każdego obszaru posiada każdy normalnie rozwijający się człowiek. Bez odniesienia do konkretnego kontekstu żadna z powyższych cech nie zyskuje miana zalety lub wady.
Możemy jednak powiedzieć, że (uogólniając) kobiety lub mężczyźni są lepsi, gdy umieścimy ich w konkretnym kontekście. Np. jeśli porównamy umiejętności i skuteczność jednych i drugich w przedszkolnym wychowaniu dzieci, to (pomimo wyjątków) kobiety z całą pewnością obejmują niezachwianą i całkowicie naturalną dominację w tym obszarze, jeśli natomiast spojrzymy na przemysł architektoniczny, to jest on silnie zdominowany przez mężczyzn. I wcale nie wynika to z jakichkolwiek utrudnień społecznych, jak chciałyby tego feministki, lecz z zupełnie naturalnych różnic, jakie istnieją między naszymi płciami.

I teraz jak to wszystko ma się do feminizacji społeczeństwa, która jest tematem tytułowym niniejszego tekstu?

Jestem przekonany, że porządek społeczny w relacjach między kobietami i mężczyznami, jaki panował przez ostatnich kilka tysięcy lat ukształtował się w sposób całkowicie naturalny i wynikający z preferencji i dążeń każdej z płci.
Mężczyźni odpowiedzialni byli za zapewnienie bezpieczeństwa materialnego i egzystencji, kobiety natomiast dbały o ognisko domowe, wychowanie potomstwa i rozwój w sferach emocjonalno-duchowych (nie koniecznie w kontekście religijnym). W bardzo ogólnym ujęciu, taki układ wypracowany został między mężczyzną i kobietą na przestrzeni wieków i nie dlatego, że mężczyzna zmuszał kobietę do takiej roli, ale dlatego, że obydwoje realizowali się w obszarach, w których czuli się kompetentni i zdolni do działania. Oczywiście zarówno z jednej, jak i z drugiej strony zdarzały się wyjątki. Znamy wiele przykładów mężczyzn, którzy zamiast uczciwą pracą zajmowali się poezją, lub innymi formami sztuki. Znamy również kobiety, które nie szukały spełnienia w domowych pieleszach, lecz jak Kleopatra, Maria Curie-Skłodowska, Hanna Arendt, Margaret Thatcher czy tysiące innych kobiet zapisały się chlubnie na kartach historii znacząco przewyższając rzesze mężczyzn.

Tu zapewne pojawiłby się argument o nie dopuszczaniu kobiet do wyższej edukacji, braku praw wyborczych itp. - w tym tekście nie podejmę tych wątków, co w żadnym razie nie oznacza, że ich nie dostrzegam lub chcę unikać.

Posuwajmy się jednak dalej w kierunku puenty.

Dwiema dziedzinami, które w naturalny sposób zostały wykreowane i zdominowane przez mężczyzn były gospodarka oraz polityka. Obie te dziedziny były i są brudne i ciężkie - dlatego właśnie przypadły w udziale mężczyznom (naturalnie bywały wyjątki). W przypadku gospodarki, większość prac, były to prace stricte fizyczne - górnictwo, rolnictwo, rybołówstwo, później hutnictwo itp. Każde z tych zajęć wymagało siły fizycznej, wytrzymałości, ryzykanctwa i niekiedy podejmowania bardzo trudnych i nieprzyjemnych decyzji. W przypadku polityki było podobnie, proces rządzenia był czasem krwawy, brutalny, wyrachowany i bezwzględny. Były sytuacje w których należało podejmować decyzję o życiu lub śmierci własnej lub innych. Sytuacje w których należało oddać własne życie w obronie bliskich. Sytuacje w których trzeba było podjąć decyzję o wybraniu drogi trudniejszej, pełnej cierpienia i niebezpieczeństw z wiarą, że na końcu czeka cel doskonalszy niż ten, do którego wiedzie droga łatwiejsza i krótsza. Te właśnie czynniki zdeterminowały, że te dwie dziedziny życia zostały zdominowane na dziesiątki, a nawet setki lat przez mężczyzn.

Teraz natomiast mamy wiek XXI. Świat zmienił się w wyniku ostatnich wojen światowych oraz postępu technologicznego. Różne zmiany społeczno-gospodarcze, a także technologiczne spowodowały, że kobiety (jedne chciały inne musiały) włączyły się do życia gospodarczego, a niedługo potem również do życia politycznego.
Dawniej mężczyzna wracał do domu po ciężkim dniu "walki ze światem". Tam, na zewnątrz musiał być silny, stawiać czoła przeciwnościom, walczyć o zapewnienie bytu swojej rodzinie. Gdy wracał do domu, był to świat w którym dominowała kobieta. Świat bezpieczeństwa i spokoju. Miejsce w którym mężczyzna nie musiał już z nikim o nic walczyć. Czekał na niego ciepły posiłek i słowo pocieszenia. Być może padały słowa troski i wsparcia. Było to jedyne miejsce, w którym już nie musiał udawać silniejszego niż jest i obawiać się ataku z każdej strony. Zapewne w wielu przypadkach stawał się (jak wielu facetów dzisiaj) "potulnym misiem", który pokornie dawał się drapać za uszami i emocjonalnie ugniatany był jak plastelina.
Brrr, trochę mnie poniosło. Bo to zupełnie nie po mojemu, ale tym bardziej mnie utwierdza, że w większości przypadków mogło być to bliskie rzeczywistości...

I wtedy nadeszły wspomniane przemiany. W świecie w którym rządziła racjonalność i chłodna logika. W świecie w którym śmierć jest śmiercią, a cierpienie cierpieniem. Świecie w którym wybiera się trud, ból i krew, aby zdobyć sukces. Tu, gdzie podejmuje się tym większe ryzyko, im większa chwała i nagroda jest oczekiwana. W świecie tym zaczęła się pojawiać coraz większa część kobiecej natury.
Nie oskarżam tu personalnie jakiejkolwiek kobiety. Co więcej, nie sądzę, aby w tych działaniach była najmniejsza nawet odrobina złych intencji, a wręcz przeciwnie, była wyłącznie dobra wola!
Zaczęło następować mieszanie się dwóch światów - męskiego i kobiecego. To, co dotychczas było klarowne, klarowne być przestało. Po tragediach, do których doprowadziły I i II Wojna Światowa, społeczeństwa europejskie, z mocno zdziesiątkowaną populacją mężczyzn, zaczęły szukać spokoju, bezpieczeństwa i ciepła, jakie w skali jednostkowej zapewniała kobieta swemu mężczyźnie.
Mężczyźni, może nie formalnie, ale mentalnie oddali władzę kobietom. Jeśli spojrzymy w skali ogólnej, to czymże innym jest socjalizm, jeśli nie jedną wielką opieką? Jest to ustrój, który każdego chce obdarzyć miłością, bezpieczeństwem, godnością i równością - jak matka, która nie faworyzuje żadnego ze swoich dzieci, ale każdemu z nich nakłada na talerz obficie. Żadnemu nie pozwoli chodzić głodnemu, zmarzniętemu i choremu. I byłoby to absolutnie piękne, gdyby nie fakt, że w skali państwa jest nierealne, niewykonalne, niesprawiedliwe i destrukcyjne!

Kiedyś usłyszałem ciekawe porównanie - oddać władzę w państwie socjalistom, to tak, jak oddać władzę w domu wrażliwemu dziecku. Będzie w miarę swych ograniczonych możliwości dbało, by każdy domownik był szczęśliwy, będzie przyprowadzało do domu wszystkie ranne pieski, kotki i ptaszki. Lodówka będzie pękać w szwach od słodyczy, a porządki będą tylko z wierzchu i w ostateczności... Tylko, że w niedługim czasie taki dom popadnie w ruinę i to nie z powodu złych intencji, ale z powodu niegospodarności. Gdy dziecko zacznie obdarowywać każdego biednego w okolicy i karmić wszystkie bezdomne zwierzaczki, to nawet najstabilniejszy domowy budżet nie będzie w stanie tego wytrzymać. I to właśnie oglądamy w skali makro.

Tyle, że zamiast zwierzaczków i bezdomnych mamy setki tysięcy urzędników i rzesze anonimowych potrzebujących, którym oddajemy nasze pieniądze. Szkoły, które uczą wszystkiego i marnie. Szpitale, które nie są w stanie leczyć. Urzędy, które krążą jak sępy i wypatrują przedsiębiorcy, który popełni jakiś błąd - od niedawna zwane "pałą na tłuste miśki". Jednym słowem ch%j, d%a i kamieni kupa.
Ale przynajmniej mamy piękne stadiony, setki kilometrów autostrad i tysiące orlików - lodówka pęka od słodyczy, a chleba brakuje...
To co powiedziałem o rzeszach anonimowych potrzebujących mogło zabrzmieć dość bezlitośnie. Mam tego świadomość. Chciałbym jednak, aby jasna była moja intencja. Gdyby idealny socjalizm był realny. Taki, w którym ten który ma nadmiar, dzieli się z tym, który został pokrzywdzony przez los i potrzebuje pomocy, aby stanąć na nogi i wrócić do pracy. Gdyby taki ustrój miał szansę bytu, wtedy walka z nim byłaby rzeczywiści objawem egoizmu. Ale taki system nie istniał, nie istnieje i nigdy nie ma szansy zaistnieć! Socjalizm w rzeczywistości jest mechanizmem, do rozwoju cwaniactwa i okradania naiwnych. Każdy z nas, tak jak podświadomie wiedział o tych wszystkich rzeczach, które usłyszeliśmy niedawno na ujawnionych nagraniach afery podsłuchowej, bo czy tak na prawdę ktokolwiek się zdziwił? Nie, nie za bardzo... Tak samo, każdy z nas wie, jak w rzeczywistości wygląda podział środków publicznych, przyznawanie rent, dotacji, dofinansowań, ulg itp. Każdy z nas zna po kilka przykładów tego, jak większe lub mniejsze cwaniaczki uszczykują sobie coś z tego publicznego tortu. Tylko dlaczego nadal tak wiele ludzi potrafi żyć w zakłamaniu i wbrew oczywistej wiedzy mówić, że to pada deszcz, gdy pluje się nam prosto w twarz..?

Ale wróćmy do głównego wątku, to nie miał być tekst o moim ukochanym ustroju...

Ogromną wadą mentalnej feminizacji społeczeństw europejskich jest dbanie przede wszystkim o bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo jest przeciwieństwem zdobywania i rozwoju!
Gdyby alpinista-zdobywca był uzależniony w decyzji od swojej matki, to w większości przypadków rozmowa wyglądałaby następująco:
- Syneczku, weź jeszcze kilka par ciepłych skarpet. I szalik koniecznie. I weź szpulkę i nici, bo jak ci się kurtka podrze... albo wiesz co? Weź jeszcze drugą kurteczkę i lekkie buty na zmianę, bo tam pogoda może być zmienna i się spocisz. No i tutaj przygotowałam ci prowiant na miesiąc, kanapeczki pyszne, z jajeczkiem, tak jak lubisz. A wiesz co? Ja czytałam, że tam w tych górach, to jest niebezpiecznie, to może niech Marcinek pójdzie z tobą, co? Ja wiem, że on się wspinać nie umie, ale najwyżej pójdziecie prostszą ścieżką. I dzwoń do mnie codziennie. Co mówisz? Nie ma zasięgu? Hmmm... wiesz co? Ja tak sobie już od dłuższego czasu myślę, ty może jednak nie idź, co? Na co ci to potrzebne. Ja ci mówię, zostań w domku syneczku.
Ani jedno słowo nie wynika ze złych intencji. Ale nie zmienia to faktu, że jeśli ostateczna decyzja należałaby do matki, to syn-alpinista w najbliższym czasie osiągnie jedynie szczyty irytacji, aż popadnie w totalnie "skapcenie". Gdy człowiek nie osiąga celów, które są mu przeznaczone - traci sens i zainteresowanie życiem, popada w marazm i nie żyje, a jedynie egzystuje.
I taki właśnie los zgotowała naszej cywilizacji dobra mama-socjalizm. Mamy ciepło i bezpieczeństwo, ale kosztem bezpłciowej egzystencji. Cele są miałkie.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ludzie zdobywali kosmos, dziś kosmos zdobywają kolejne satelity telewizyjne, żebyśmy mieli więcej programów.


Póki co w tym miejscu zakończę ten wątek, choć stanowczo nie napisałem jeszcze wszystkiego. Początkowo planowałem pójść w troszkę innym kierunku i napisać o zacieraniu różnic między kobietami i mężczyznami, które jest robione na siłę, z premedytacją i z ogromną szkodą dla wszystkich. Jeśli czas i życie pozwoli - wrócę do tematu w niedługim czasie.

Tutaj trochę teorii feministycznych w razie, gdyby ktoś uważał, że przesadzam w powyższym tekście: http://recyklingidei.pl/charkiewicz-feministyczna-krytyka-dyskursu-klimatycznego

1 komentarz:

  1. Z samym tekstem się zgadzam, ale trochę niepotrzebnie zbaczasz z tematu ;)

    OdpowiedzUsuń